W ostatnich czasach zakwestionowana została przydatność normatywu środków obrotowych, zwłaszcza jako wielkości określającej prawidłowy stan zapasów oraz dopuszczalną wysokość własnych funduszy obrotowych przedsiębiorstwa. Wiązało się to z techniką normowania i praktyką stosowania tego normatywu.
Co się tyczy techniki normowania, to można podnieść zarzut, że normatyw nie mógł odegrać istotnej roli w minimalizacji zapasów z uwagi na sposób jego ustalania. Metoda obliczania normatywu sprowadzała go do wielkości średniej statystycznej, a nie minimalnej. Na przykład ustalenie bieżącego zapasu materiałów w oparciu o wskaźnik obejmujący połowę cyklu dostaw powoduje, że w okresach nadejścia nowej dostawy muszą powstać uzasadnione gospodarczo stany ponadnormatywne poszczególnych rodzajów materiałów, a nawet niekiedy całości zapasów materiałów. Odwrotnie dzieje się w okresach poprzedzających dostawę — stany zapasów spadają znacznie poniżej normatywu. Poziom zapasów odchyla się znacznie w górę lub w dół od tak ustalonych normatywów, co sprawia, że nie mogą one stanowić właściwego miernika oceny prawidłowości zapasów.
Dalszym z kolei zarzutem jest zbyt duża pracochłonność obliczania normatywów cząstkowych, zwłaszcza dla materiałów i produkcji w toku, W praktyce prowadziło to często do ustalania normatywów w oderwaniu od skomplikowanego rachunku techniczno-ekonomicznego. Przy obliczaniu normatywu posługiwanie się metodą wskaźnikową, czyli w zasadzie ustalanie jego wielkości proporcjonalnie do zadań produkcyjnych, prowadzi często do zmiany wielkości wyjściowej, co z kolei pociąga za sobą wadliwe zaplanowanie wzrostu normatywu.
Leave a reply